Dzieci szczęścia
— Ale w obecnem położeniu, kiedy Czercza Marcelę porzucił, kiedy wierzyciele zajęli wszystkie ruchomości, on stawia swoją kandydaturę.
— A Marcela?
— Cóż pan prezes chce, by robiła? Przyjąć go musi.
— Czyli inaczej, chce mu się sprzedać?
— Prezes wie dobrze, iż rzeczy nie nazywają się w ten sposób; mówi się o poświęceniu, nigdy o sprzedaży.
— To na jedno wychodzi.
Otóż, albo się nie znam na ludziach, albo Marcela jest niezdolną do tego, jakąkolwiek nazwę dalibyśmy rzeczy.
Hyacenty przeczyć nie śmiał.
Miał jednak wprost przeciwne przekonanie. Prezes zadał mu jeszcze kilka pytań o stanie interesów Sawińskich, o dniu sprzedaży ruchomości. Był na nie przygotowany, odpowiadał odrazu.
Sniadanie się skończyło, podano czarną kawę i cygara, prezes zdawał się być zamyślony.
Wstał i przeszedł się raz i drugi po pokoju, potem stanął przy kominku i spoglądał w ogień, a na regularne jego rysy padały z dołu odblaski płomienia, rzucając na nie ruchome
cienie, z pośród których wynurzały się oczy inteligentne, pełne w tej chwili tłumionych niepokojów.
Hyacenty, siedząc na otomanie, rozmyślał.
Co prezes miał na sercu, o tem wiedział dobrze, ale niestety, wiedział tylko ogólnie, a nie był w stanie odgadnąć kombinacyi, jakie tworzyły się w tej głowie bo niestety głowa
ta przechodziła o wiele jego miarę.
— Gdybym znał dobrze tego Czerczę — odezwał się wreszcie prezes, przez pół do siebie, przez pół do Hyacentego.
Nie chciał go badać; wiedział z góry, że się to na niewiele przyda, a jednak pragnął zasiągnąć informacyi.
— Cóż pan prezes chce o nim wiedzieć?
— Co ja chcę wiedzieć?
— odparł zagadniony, podnosząc oczy, pełne tylu sprzecznych uczuć, że niepodobna było odczytać właściwego ich wyrazu.
Uśmiechał się swym uśmiechem satyra, w którym jednak był odcień prawdziwego smutku.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>