Dzieci szczęścia






— Źle robisz, źle na tem wyjdziesz! Któż ludziom wierzy: dzieci i głupcy.
— Ja też nie wierzę ludziom; wierzę człowiekowi — odparł Jerzy z przyciskiem.
— Wszystko jedno: ten jeden zawiedzie cię, jak i wszyscy.
Jerzy nie przeczył, ale nie odchodził.
W mieszkaniu Czerczy służący otworzył im drzwi za pierwszem pociągnięciem dzwonka, zdjął futra i weszli do gabinetu, pustego w tej chwili.
Gabinet, był to najpokaźniejszy pokój w małym apartamencie, położonym na pierwszem piętrze wykwintnego domu.
Przeznaczony do przyjmowania klijentów, miał meble wygodne, kosztowne nawet, ale bez żadnego sprzętu, na którym odbijałaby się indywidualność gospodarza.
Znać tu było poniekąd tymczasową siedzibę człowieka, który o nią dba mało, jak żołnierz na kwaterze lub podróżny w hotelu, więc gromadzi to tylko, co mu potrzebne do
natychmiastowego użytku, bez względu na smak osobisty.
Dobrze umeblowany gabinet jest dla adwokata koniecznością, jednym z warunków powodzenia. Czercza wiedział o tem.
Pokój sypialny za to miał spartańską surowość. Proste sprzęty grupowały się około wązkiego, żelaznego łóżka.
Wokoło niego było pełno książek, które stanowiły tu jedyny zbytek i zapełniały go głównie.
Zapuszczona w tureckim smaku portyera, nie pozwalała wcisnąć się doń ciekawemu oku przy otwarciu drzwi gabinetu.
Klijent widział tylko wspaniałe wejście, obszerny przedpokój i wielki gabinet z ogromnem mahoniowem biurkiem, szafą biblioteczną i wygodnemi fotelami.
Tutaj za Czerczą wszedł Jerzy niezrażony chło-
dem i sarkastycznemi odpowiedziami jego.
Przeszedł się raz i drugi po pokoju, w czasie gdy Ryszard usiadł przy biurku, sztywno, urzędowo, aż wreszcie zatrzymał się przed nim.
— Mówiłem ci, że wierzę w ciebie, Ryszardzie, i wiem, że się nie zawiodę. Znamy się od...
— Oszczędź sobie tego wstępu — przerwał mu szorstko Ryszard.


<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>