Dzieci szczęścia
Z płomieniem na twarzy, jakby to ona dopuściła się złego czynu, odeszła pocichu od drzwi kuchennych, potem zadzwoniła gwałtownie, dała Wojciechowi list i kazała odnieść go
natychmiast. Uczyniwszy to, uciekła w głąb apartamentu, ażeby nie słyszeć komentarzy, jakie list ten mógł pomiędzy służbą wywołać.
Nazajutrz Stanisław, idąc zwykłym, apatycznym krokiem do biura, spotkał się na chód-
niku z Ryszardem.
Na tę ewentualność, jak wogóle na wszystkie ewentualności życia, nie był przygotowany i nie wiedział na razie, jak ma postąpić, czuł bowiem dobrze, iż od tego pierwszego
spotkania zależeć miały dalsze ich stosunki.
Nie brał on za złe niedoszłemu szwagrowi tego, co uczynił; spodziewał się nawet takiego obrotu rzeczy.
On sam, gdyby się kiedykolwiek miał żenić,
o czem zawsze powątpiewał, nie postąpił by inaczej.
Wobec świata przecież, którego sądy i przesądy znał doskonale, nie wypadało mu okazywać się pobłażliwym.
A przytem miał zawsze instynktowo zawiść do Ryszarda, zawiść próżniaka do czynnej natury — niedołęgi do człowieka obdarzonego wyjątkowemi zdolnościami; rad był go upokorzyć
wyższością położenia, jakie mu wypadki nadały. W pierwszej chwili więc myślą jego było, spojrzeć mu w oczy
i nie chcieć znać więcej. Ale druga chwila przyniosła myśl inną.
W położeniu, w jakiem się znajdował z siostrami, potrzebowali pomocy ludzkiej; Czercza miał względem nich obowiązki: w danej chwili miał niejakie prawo go wyzyskać.
Uważał więc za rzecz stosowną udać, że go nie dostrzega, zachowując sobie tym sposobem na później możność postąpienia według okoliczności.
Ta pośrednia droga odpowiadała jego naturze niezdecydowanej i obojętnej. Idąc więc, spoglądał w bok uporczywie, przekonany że Ryszard trzymać
się będzie tej samej taktyki.
Omylił się; Ryszard wprost podszedł ku niemu, a widząc jego wahanie, wyrzekł od razu, przecinając ten węzeł gordyjski.
— Co się dzieje z Marcelą?
Czekałem tu na ciebie, by się o to zapytać.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>