Dzieci szczęścia





Oh! pożałują teraz nie jednego zmarnowanego grosza, zaręczam! Mój mąż zawsze mówi, że Sawiński mógł krocie zostawić.
— Patrz paui!
Marcela wygląda, jakby z krzyża zdjęta, Jadwisi trudno poznać tak zapłakana, nawet Stanisław zdaje się w rozpaczy.
— Czy to panią dziwi? — ofuknęła ją sędzina.
— Czyż nie mają czego płakać? Razem z ojcem stracili wszystko.
Potem dodała twardo.
— Teraz płaczą po nim, ale będą oni płakać na niego.
— A narzeczony!
patrz pani, narzeczony — wołała doktorowa — wygląda jak okradziony.
— Bo też i jest nim. Rzeczy się zmieniły; teraz to on robi nieosobliwą partyę.
Utrzymać taką panią, jak Marcela, bez pomocy ojca — to nie małe zadanie.
— Może też Sawiński co zostawił?
— Długi zostawił, powiadam pani, długi tylko; bo choć się zapracowywał... i tak nastarczyć nie mógł wydatkom.
W miarę posuwania się ku cmentarzowi, orszak się zmniejszał; ktoś przypomniał sobie pilny interes, innemu było zimno, trzeci był zmęczony.
Wytrwali siadali do powozów, a mniej wytrwali wprost pozostawali w tyle i odłączali się od orszaku; tylko niosący wieńce postępowali naprzód sztywno, urzędownie, zmieniając się
co prawda od czasu do czasu.
Dziwiono się prezesowi, który nie cierpiał pogrzebów, a jednak teraz doszedł do samych Powązek i nie zważał wcale, gdy nieodstępny towarzysz, pan Hyacenty, przedstawiał mu parę
razy, że idąc tak daleko może zmęczyć się lub zaziębić.
Blizko rodziny postępował także pan Melchyor. Nie było to nic dziwnego; znano stosunki, jakie łączyły go ze zmarłym.
Przecież można było zauważyć, iż współczucie jego tyczyło się głównie Marceli.
Szedł patrząc w nią jak w tęczę i nawet przysuwał się kilka razy, prosząc Marceli, by wsiadła do powozu, gdyż może zaziębić się lub zmęczyć.
Ale ona nie była w stanie odpowiedzieć mu. Może nie zauważyła nawet tej troskliwości.


<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>