Dzieci szczęścia
Wśród tych marzeń widziała także Marcelę, ale Marcelę bez skaz i błędów — Marcelę taką, jaką była niegdyś.
Bo, rzecz dziwna, im cięższą była rzeczywistość, tem więcej wolnym od troski wydawał się dzień jutrzejszy.
Zapominała nawet, że były rzeczy niepowrotne, których nic z życia usunąć nie mogło; wszystko bez wyjątku było w jej oczach łatwem
i dlatego znosiła bez szemrania swoją
dolę, myśląc o tej szczęśliwej przyszłości.
A dola to była ciężka.
Codzień z większą trudnością poruszała zmęczone członki, codzień tchu jej brakowało, gdy szła po wschodach, codzień droga do pracowni wydawała się jej uciążliwszą,
codzień też oczy jej podkrążone nabierały większego blasku, płeć stawała się przezroczystszą, rumieńce żywszemi, codzień suknie zapinały się luźniej, a kaszel rozdzierał
jej piersi.
Prakseda spoglądała na nią z boku i kręciła głową.
Nie wierzyła ona w doktorów, ani w lekarstwa, ale rozumiała, że z lokatorką jej było źle bardzo i lękała się kłopotów, wydatków, przykrości, nieodłącznych od choroby i
śmierci.
To też powiedziała bez ogródki Jadwini, żeby od miesiąca szukała sobie innego pomieszkania.
Było to dla niej prawdziwym ciosem...
Gdzie i kiedy szukać miała, gdy siły wypowiadały posłuszeństwo? Próbowała pytać o przyczynę; Prakseda wyznała bez ogródki, iż kaszel spać im przeszkadzał.
— Ja przecież zawsze kaszlać nie będę — tłumaczyła się, pełna owych złudzeń, będących niekiedy jednym z symptomatów jej choroby — niechno zrobi się ciepło.
Stara panna miała na ustach wyraz niemiłosiernej prawdy, powstrzymała się jednak.
— To wówczas do nas powrócisz — wyrzekła — teraz trzeba się leczyć.
Powtarzano jej to w pracowni.
— Ależ ja wcale chorą nie jestem — odpowiadała, dziwiąc się tym radom — jestem tylko trochę osłabiona...
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>