Dzieci szczęścia






Dopiero, kiedy weszła Marcela, powstała zwolna i rozbierać się zaczęła.
Teraz nie spuszczała ona oka z siostry, jak gdyby widziała ją pierwszy raz po długiem oddaleniu, i dostrzegła rzeczy, które dotąd uchodziły jej uwagi.
Twarz Marceli miała tę łunę blasków, ten ogień, błyszczący w oczach, przebijający w uśmiechu, w żywszej purpurze ust, w śnieżystej białości skroni, który jest świadectwem
serca.
Marcela kochała — mówiła to każda błękitna żyłka na
jej czole, każdy rumieniec, każde spojrzenie; mówiło także zamyślenie, leżące na twarzy, jakby chodziła spowita
marzeniami, myślą swoją odłączona od reszty świata.
Ale obok tej tłumionej rozkoszy uczucia, zdradzającej się bezświadomie, dojrzała także troskę wyraźną, ciężką, niewypowiedzianą, tłoczącą myśl i serce; widną w zagięciu
ust, w bruździe przecinającej czoło, w brwiach zbliżonych do siebie natężeniem woli...
Teraz Jadwinia odczytywała doskonale twarz siostry; wiedziała, że Marcela kocha, że Marcela cierpi, i słowa, któremi chciała do niej przemówić, zamarły jej na wargach; bo cóż
powiedzieć jej mogła?
Marcela zapewne wiedziała o krążących obmowach — znała zanadto świat, by o nich wątpić; jeśli zaś nie zważała na nie, jeśli zważać nie chciała: jakiem prawem Jadwinia
mogła się mięszać do spraw jej — ona, wychowana przez nią, nawykła do poszanowania i posłuszeństwa?
Jeśli jednak Marcela ważyła się na wszystko dla swojej miłości, ona tego znosić nie mogła.
Siostry nic prawie nie mówiły do siebie; każda z nich miała teraz swój świat osobny, w którym się zamykała. Marcela nie spytała o pana Gustawa, Jadwinia nie wszczęła tego tematu.
W domu panowała jakąś cisza złowroga, jakby przed burzą. Nad wieczorem odezwał się dzwonek; obie siostry po-
znały rękę prezesa.


<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>