Dzieci szczęścia






Uśmiechnęła się, jakby myśląc o czem innem, ale rzeczywiście nie straciła jednego słowa.
Jak wiemy,
nie cierpiała kwestyj pieniężnych, pod warunkiem, żeby jej niczego nie brakło. Teraz pilno jej było w inną stronę zwrócić rozmowę i on to szybko zrozumiał.
Uszczknął z bukietu, będącego na stole, alpejską różę i wpatrywał się w nią przez chwilę.
— Szalenie lubię te kwiaty. Pamiętam, miałaś pani podobne we włosach.
— To zdaje mi się dawno, tak dawno — wyrzekła — jakby wieki oddzielały mnie od owej chwili. Trudno mi dziś pojąć, jak ja mogłam bawić się.... tańczyć... ja!...
Mówiła prawdę. Przeszłość ta była od niej tak daleką, jak ta pierwsza miłość, która teraz uleciała bez śladu z serca, pod tchnieniem nowego uczucia.
Teraz naturalną koleją pomyślała, czem dziś bez niego byłoby jej życie, i rzuciła mu wilgotne wejrzenie, w którem łatwo było tę myśl wyczytać.
Na trzeci dzień prezes wtrącił wpośród rozmowy:
— Interes rozpoczęty. Wkładowa część pani wynosi dziesięć tysięcy rubli. Jestem pewny zdwojenia kapitału.
Rzucił to mimochodem, jak relacyę o rzeczy ułożonej, nad którą niema dyskusyi.
Ona nic nie odrzekła, w duchu tyłku zrobiła zastrzeżenie, że będzie miała zawsze czas się cofnąć, jeżeli korzyść odniesie.
Zastrzeżeniem tem okłamywała samą siebie; w gruncie rzeczy cofać się nie my-
ślała. Względnie do tej sprawy, jak i wielu innych, zachowywała dyplomatyczne milczenie.
Po tygodniu mniej więcej prezes przyjechał tryumfujący.
— A co? nie mówiłem? — zawołał — że spółka z panią przyniesie mi szczęście?
Rezultat przenosi oczekiwanie: ja zarobiłem pół miliona, a oto skromna cząstka pani.
Położył na stole pugilares z błękitnego atłasu" pełen wartościowych papierów.
Marcela zarumieniła się i zbladła.


<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>