Dzieci szczęścia
Stanisław jednak nie cierpiał wszelkich tłumaczeń, scen i t. p. Potrzeba pieniędzy jedynie mogła go wyrwać z apatycznego usposobienia i poruszyć do jakiegobądź działania.
— Pójdę jutro — powiedział sam do siebie i poszedł tam, gdzie go wzywała zabawa, tembardziej, iż miał w kieszeni większą część sumy, pożyczonej od Melchiora.
Tak — pójdę jutro.
Odtąd codzień powtarzał sobie te słowa, aż rzecz poszła w taką odwłokę, iż poruszać ją było coraz trudniej.
Tymczasem położenie Sawińskich zaczęło stawać się wobec świata kłopotliwern.
Kareta prezesa teraz codzień regularnie stawała przed domem, w którym mieszkali, a pensya Stanisława została niemal zdwojoną, chociaż wszyscy koledzy biurowi wiedzieli, że nie był
ani pilnym, ani zdolnym. Nie dziw więc, iż zajmowano się osieroconą rodziną, której dzieje dostarczały tak gorszącego skandalu.
Był to nieustający przedmiot rozmowy pomiędzy sędziną Rylską, a doktorową Ożycką.
Ile razy te panie ze-
szły się na balu, raucie, herbacie, koncercie, opowiadały sobie wzajem mnóstwo szczegółów prawdziwych i fałszywych, nie wiedzieć zkąd poczerpniętych.
— A co, czy nie mówiłam? — rozpoczynała zwykle sędzina z miną tryumfującą.
— Prawda, prawda — odpowiadała skruszona doktorowa.
Tutaj ton sędziny się zmieniał, spuszczała oczy, sznurowała wązkie usta, przybierała minę tajemniczą i na zapytania doktorowej odpowiadała niby niechętnie:
— Nie
spodziewałam się jednak tego... tego...
— Czego, powiedz pani? — błagała Ożycka.
— Jakto! alboż pani nic nie wie?
Doktorowa przyznała ze wstydem, iż rzeczywiście niewiedziała nic wcale.
— Są rzeczy — cedziła po słówku sędzina — o których mówi się niechętnie, którym się nie chce wierzyć wbrew oczywistości.
— Jakie rzeczy?
— Więc istotnie pani nie wie?
— Ależ nie.
— To dziwne, to bardzo dziwne! Wszakże wiedzą o tem wszyscy.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>