Dzieci szczęścia
Na widok Stanisława, gospodarz domu powstał szybko i nawet nie złożył _Kurjera _na właściwem miejscu.
Nowoprzybyły nie był w stanie ocenić ważności tego faktu, zrozumiał jednak łatwo, że był pożądanym gościem.
Idąc tu, kłopotał się myślą, jak spełnić żądanie siostry, czem upozorować swą wizytę.
To zadanie ułatwił mu pan Melchior, mówiąc odrazu:
— Spodziewałem się ciebie, kochany panie Stanisławie; zdaje mi się, iż należy nam pomówić o interesach.
Młody człowiek spojrzał na gospodarza domu, usiłując go zbadać swym przygasłym wzrokiem. I znów pan Melchior ułatwił mu zadanie.
— Nie myślisz pan przecież — wyrzekł z żywością — bym pozwolił zlicytować wasze ruchomości.
Pańska siostra przywiązaną jest do rzeczy, wśród których wzrastała, a jak pan wiesz zapewne, ja... ja ją kocham.
Powiedział to z wielką prostotą, przyznając się do tej spóźnionej miłości.
Prosił niegdyś urzędownie ojca Marceli o jej rękę; miał więc prawo sądzić, iż rzecz ta przyszła pod obrady rodziny.
Stanisław nie okazał żadnego zdziwienia.
Pod tym względem przynajmniej położenie było jasne.
— Wiem, wiem — odparł, ściskając z zapałem ręce starego kawalera. — Moja siostra...
Wyrzekł te ostatnie słowa z ubolewaniem; w ten
sposób zapewniał bez słów starego kawalera, że jest jego sprzymierzeńcem.
— Przed Czerczą cofnąć się musiałem — mówił dalej pan Melchior — ale dziś...
— Moja siostra — zaczął znów Stanisław.
— Rozumiem — przerwał stary kawaler, który w tym razie okazał się bardzo domyślnym, — Widziałem ją. Mówić jej teraz o małżeństwie niepodobna.
Niech wprzód przeboleje, zapomni, odżyje, pozna prawdziwe przywiązanie...
Umilkł. Był widocznie wzruszony.
— Interesa — dodał po chwili — zwłoki nie cierpią...
Jakaż wam suma potrzebna?
Stanisław znalazł się w dziwnem położeniu.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>