Dzieci szczęścia
Tego rodzaju wybuchów było bardzo wiele; trwały one niemal zawsze do wysokości pewnej cyfry, która uciszała buntujące się sumienia.
Ale w spojrzeniu młodego prawnika nie dostrzegł nic, coby go upoważniło do rzucenia jakiejbądź cyfry na szalę. Przeciwnie; tkwiła w niem jakaś dumna oporność.
Pod umiarkowanym chłodem tych słów drgała namiętna burza.
— Słucham — powtórzył, widząc wahanie się prezesa — przecież nie może w nich być nic ubliżającego.
Przez ten czas gospodarz domu odzyskał zachwianą na chwilę pewność siebie.
— Zdaje mi się — odparł — iż w tej chwili brak mi jeszcze niektórych niezbędnych informacyi.
Pomówimy o tem za dni parę, skoro sobie tylko pan będziesz tego życzył.
Kładł znowu nacisk na słowa, nadając im specyalne znaczenie.
Widocznie zostawiał młodemu człowiekowi czas do namysłu, do uspokojenia buntujących się uczuć, i w tym celu otwierał mu furtkę powrotu. Nie dowierzał może własnym oczom.
Weź pan te pieniądze — dodał przysuwając mu je.
Samo ich dotknięcie paliło rękę Ryszarda.
— Nie mam do nich żadnego prawa w obecnych stosunkach — wyrzekł.
— Ależ te pieniądze są czystą należnością, którą chciałbym spłacić.
— Więc niech pan odda je dzieciom zmarłego, lub też złoży na korzyść masy; ja do nich mieszać się nie mogę i nie chcę.
Skłonił się ze słuszną dumą człowieka, który poniżyć się nie da za żadną cenę i wyszedł.
Prezes pozostał sam.
Czas jakiś wpatrywał się w węgle kominka dogasające, przysypane popiołem i zdawał się namyślać głęboko. Potem włożył do teki pieniądze, tak dumnie odrzucone przez Czerczę.
— Ha — szepnął — są i tacy!
Może nie pierwszy raz spotykał człowieka, którego kupić nie zdołał, ale zawsze był to rezultat dla niego ujemny.
Zawiodła go dyplomacya i zwykła znajomość ludzi.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>