Dzieci szczęścia
Nie dziw więc, iż w tym wikwintnym buduarze wyglądała, jak piękny obraz w odpowiednich ramach, czuła się prawdziwie u siebie.
Należała ona do natur spokojnych, obdarzonych szczęśliwą równowagą władz, z których żadna nie wybujała zbytecznie i nie psuła ogólnej harmonii.
Pragnienia jej nie prześcigały rzeczywistości, a błękitne migdały marzeń rosły tak blisko, iż mogła je ująć z łatwością za wyciągnięciem ręki.
Gonienie ideałów, aspiracye
nie licujące z możliwością, tęsknoty nieujęte, to wszystko, co wyradza pesymizm, leżało po za granicami jej pojęć.
Smutki jej miały zawsze jasno określoną, wyraźną przyczynę i ustawały wraz z jej usunięciem; a z położenia swego i osoby była zupełnie zadowoloną.
— Dzień dobry, ojcze — wyrzekła z uśmiechem, powstając na powitanie.
Sawiński mógł mieć lat około pięćdziesięciu, nie wydawał jednak tego wieku.
Średniego wzrostu, z wielką, inteligentną głową i krótką szyją, wyglądał na młodszego, niż był rzeczywiście, z powodu żywości oczów i ruchliwości oblicza.
Dzieci po matce zapewne odziedziczyły piękność i spokój, ojciec był wcieleniem energii.
On sam był twórcą swego położenia, sam dźwignął się w hierarchii społecznej i strzegł jej też z niezmierną gorliwością.
Lubił używać owoców swej pracy, lubił na każdym kroku pokazać drugim, jak owoce te były obfite. Marcela rozumiała go doskonale.
Jeśli Stanisław był jego nadzieją, starsza córka była ukochaniem.
Na stoliku przed otomanką stał w kosztownym wazonie wielki bukiet rzadkich kwiatów.
Sawiński, który może wiedział, zkąd pochodził, zwrócił na niego uwagę.
— Och! — zawołała obojętnie Marcela — przysłał mi go pan Melchior.
— Pan Uścicki coś bardzo często kwiatami cię obdarza — pochwycił z uśmiechem.
A potem dodał poważnie, siadając obok niej na otomanie:
— Czy nie zastanowiłaś się nigdy nad tem?
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>