Dzieci szczęścia





Scen podobnych, szczerych i udanych, widział w swem życiu wiele, kończyły się one zwykle potokami łez, które on był w obowiązku osuszyć pocałunkami, do pocałunków dodając
bądź jaką brylantową bransoletę, bądź sznur pereł, bądź pewną liczbę tęczowych papierków, stosownie do okoliczności i osoby.
Marcela nie mogła różnić się w zupełności od innych kobiet; oczekiwał więc chwili, w której rozpacz zacznie topić się we łzy. Ale oczekiwał na próżno.
Ona powtarzała ciągle to samo. Raz jeszcze zbliżyła się do niego, raz jeszcze spojrzała w oczy.
— Eustachy! — zawołała — przysięgam ci, że tego nie zniosę.
Zrobił gest rozpaczy, jakby na świadectwo, że jest tutaj bezsilny. Scena ta, przewidywana może, męczyła go nad wyraz.
Pragnął pocieszyć Marcelę jak najprędzej, byle pocieszyć się dała.
— Więc nie! — szepnęła jeszcze, sama do siebie, jakby opanowała ją myśl nowa.
I zanim prezes mógł zrozumieć, co robi, jak strzała pobiegła na balkon, przechyliła się po za ka-
mienną balustradę i znikła mu z oczu, a złowrogi plusk fali obił mu się o
uszy.
Krzyk straszny wydobył się z piersi prezesa. Wołał ratunku.
Gondolierzy, czekający na pasażerów, zobaczyli już upadek ciała.
Jeden z nich w mgnieniu oka zrzucił ubranie i wskoczył w wodę, nie czekając na zachęty i obietnice, których prezes nie szczędził.
Poszukiwania długo nie trwały, wyciągnięto z wody Marcelę, ale wyciągnięto już trupa.
Czy zabił ją upadek z wysokości balkonu, czy kilka minut przebytych pod wodą, dość, że ratunek okazał się daremnym.
Spoczęła na smutnym cmentarzu weneckim, zdala od siostry i ojca, pod obcem niebem, wśród obcych.
* * *
A Stanisław!
Los ostatniego z dzieci szczęścia nie był lepszym od losu sióstr.
Niedawno pisma codzienne zamieściły następującą wiadomość:
"Wczoraj, przy ulicy Nowy-Świat, u pana X.
, miało miejsce przykre zajście.


<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 | 189 | 190 | 191 Nastepna>>